niedziela, 18 stycznia 2015

Czy szycie to sposób na życie?

Może nie będę się zbytnio rozpisywać  o tym jak zaczęłam szyć. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego ... odziedziczyłam tą smykałkę po moim ojcu. Tak, mój tato umiał szyć i potrafił nawet wyczarować sukienkę na szkolny bal :-) Miał to we krwi po swojej mamie a mojej babci.
Szyła również jego siostra- moja ciocia. Bywając u niej na wakacjach już jako nastolatka zasiadałam do maszyny i tak to się zaczęło...

Czasem ktoś pyta, po co szyję skoro można wszystko kupić.
Jednak szyjąc tworzę  a jako że drzemie we mnie artystyczna dusza , to potrzebuję tego tworzenia by się spełniać. Lubię niepowtarzalne ubrania, perfekcyjnie wykończone. Tworzę w ten sposób swój własny styl. Szyjąc dla siebie mogę dopasować wszystko do własnej sylwetki i własnego widzi mi się. I cieszy mnie bardzo kiedy słyszę coś w stylu - świetna sukienka, gdzie kupiłaś? A ja odpowiadam z uśmiechem- nie kupiłam, uszyłam.
Widok wyrazu twarzy osoby pytającej bezcenny :-) trudny do określenia, bo jest to mieszanka zdziwienia z niedowierzaniem, zawodu ze szczyptą  zazdrości ( bo znaczy to, że w żadnym sklepie nie dostanie takiej samej)  To są chwile, dla których warto szyć !
 Nie jest jednak tak, że siedzę dzień w dzień przy maszynie i szyję ,  mam przecież sporo innych obowiązków . Czasem jest tak, że wpatruje się w stos tkanin i jakoś  brak mi pomysłu. Zaś innym razem ogarnia mnie niesamowita wena twórcza i wtedy chciałabym tylko szyć...szyć i jeszcze raz szyć. Niestety nie jest to możliwe, bo codzienne zajęcia domowe też trzeba wykonać i  odrywać się od tej twórczej pracy a to wierzcie mi jest bardzo frustrujące. Myślę, że nie tylko ja mam z tym problem... Można to opisać jak taką walkę pomiędzy codziennością a czymś twórczym co nam dodaje skrzydeł. Obie sprawy są dla mnie jednakowo ważne. Nie potrafię skupić się nad szyciem jeśli wokół mnie panuje bałagan a z kolei czynności perfekcyjnej pani domu zajmują sporo czasu i na twórczość pozostaje go niewiele. Zazwyczaj jest tak, że coś skutecznie wybija mnie z rytmu, odkładam wtedy to moje szycie i...wena umyka. No ale mam nadzieję, że w końcu znajdę na to jakiś złoty środek, bo nie lubię się tak miotać.
 Może powinnam jeszcze wspomnieć  o tym, że po ukończeniu szkoły krawieckiej i otrzymaniu szumnego tytułu - Krawiec odzieży damskiej lekkiej-  pracowałam w dużym zakładzie krawieckim  ale  szycie taśmowe nie sprawiało mi satysfakcji. Pracowałam również w małym prywatnym zakładzie szyjąc odzież z jeansu . Potem na krojowni i na kontroli jakości. Zdobyłam tam nowe doświadczenia i umiejętności.
Jednak później moje życie zawodowe potoczyło się w zupełnie innym kierunku. Bo to był czas, kiedy nawet dobre, renomowane zakłady krawieckie znikały z rynku.
Jednak cały czas szyłam dla siebie i innych członków rodziny. Namiętnie kupowałam  magazyny Burda...mam ich całe stosy , dwa egzemplarze jeszcze w języku niemieckim :-) Często czerpałam z nich pomysły. Posiłkowałam się wykrojami, przerabiałam po swojemu...
W chwili obecnej nie pracuję zawodowo i mam więcej czasu na to by szyć. Moja głowa jest pełna pomysłów i często ostatnio myślę o tym, że  warto by uczynić z tego swój własny biznes.
Cóż  może być lepszego od tego, by robić coś co się kocha i zarabiać na tym?
W obecnych czasach krawiectwo się reaktywuje...i to cieszy. Ileż jest blogów o szyciu!  Mam kilka swoich ulubionych na które czasem zaglądam. Chyba każdy , kto ma w domu maszynę próbuje coś tam szyć i niektórym wychodzi to całkiem nieźle.
Osobiście uważam , że podstawy szycia powinna znać każda pani domu. Przecież to się bardzo przydaje i wypada się tego po prostu nauczyć tak jak gotowania . Powinni tego uczyć w szkołach podstawowych  na zajęciach technicznych .
Wcale nie trzeba mieć profesjonalnej pracowni żeby móc coś stworzyć. Ja szyję odkąd pamiętam , pisząc ten post mam 42 lata i miejsce w którym szyję , to po prostu wydzielony kąt w garderobie.
Trochę ciasno ale przytulnie :-) Może to się zmieni ale póki co nie ma funduszy.

 Na koniec dodam , że warto mieć swoją pasję...a jeśli się jej nie ma , to warto jej poszukać. Choćby po to, by mieć dokąd uciec w gorszych chwilach swego życia. Albo zwyczajnie odpocząć od dnia codziennego. Bywa , że wszystko się rozsypuje...my się rozsypujemy emocjonalnie z takiego czy innego powodu, nie mamy co ze sobą zrobić, dopada nas depresja. Jeśli mamy pasję, to ona nas ochroni i może się stać nowym sposobem na życie. :-)
Sprawi, ze będziemy się rozwijać pomimo wszystko. Da nam nowe możliwości i wiele satysfakcji.
Jeśli macie ochotę napiszcie w komentarzach o swoich pasjach, podzielcie się tym jakie one są i co Wam dają . Pozdrawiam.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz